Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 245 —

uderzeniem oskarda. — Musisz to pamiętać, Magdaleno?
— Pamiętam — odrzekła stara Szkotka.
— Przypomina mi się teraz wszystko od­kąd ujrzałem na drzwiach nazwisko Silfaxa; przypuszczałem jednak, że dawno nie żyje i nie mogłem się domyślić, że ten złoczyńca któregośmy tak szukali, był tym samym pokutnikiem ze sztolni Dochart.
— Zaiste — rzekł James Starr — wszystko się teraz wyjaśnia. Przypadek zapewne od­krył Silfaxowi istnienie nowego pokłada. Jako praw dziwy egoista, chciał zachować dla siebie to odkrycie. Żyjąc w kopalni, przebiegając ją dniem i nocą, odkrył wasze zamiary, Szymo­ nie, i dowiedział się, żeście mnie wezwali na folwark. Stąd ten list sprzeczny z waszem pi­smem, rzucenie kamienia i spalenie drabin do szybu Yarow; następnie zatkanie szpar w ścia­nie nowego pokładu; dalej nasze uwięzienie, a jeżeliśmy zostali uwolnieni, to dzięki tylko pomocy Nelly, bez wiedzy i woli Silfaxa!
— W istocie, tak być musiało, jak pan mó­wisz, panie James — odrzekł Szymon Ford. — Stary pokutnik zapewnie zupełnie oszalał.
— To lepiej — wtrąciła Magdalena.
— Niewiadomo — rzekł James Starr — bo jego szaleństwo musi być strasznem! Rozu­miem, dlaczego biedna Nella nie może myśleć