Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 212 —

się harmonijnie wybrzeże hrabstwa Fife. Droga prosta łączyła z morzem te Ateny północy. Na zachód wydłużały się piękne brzegi Newhaven i Porto-Bello, których piasek zabarwiony żółtawo, odbierał pocałunki pierwszych fal przypływu. W oddali kilka płynących szalup ożywiało zatokę, a dwa czy trzy parowce zakrywały niebo gęstą, czarną chmurą dymu. Dalej jeszcze zieleniały rozległe pola.
Lekkie pagórki tu i tam wyskakiwały z płaszczyzny.
Na północ Lomond-Hills, na zachód Ben-Lomond i Ben-Ledi odbijały promienie słoneczne, jak gdyby wieczne lody pokrywały ich wierzchołki.
Nella nie mogła przemówić. Usta jej poruszały się lekko, jakby wymawiając niezrozumiałe wyrazy. Ręce drżały, dostawała zawrotu głowy. Na chwilę siły ją opuściły. Wśród tego czystego powietrza, wobec tych wzniosłych widoków, uczuła, że mdleje i padła bez zmysłów na ręce Henryka, który stał przy niej.
Dziewczę, którego życie upłynęło dotąd we wnętrzu ziemi, zobaczyło nareszcie to wszystko, co składa wszechświat, jakim go uczynił Stwórca i człowiek. Wzrok jej, ujrzawszy miasto i wioski, poleciał daleko po raz pierwszy ku nieskończoności morza i bezmiarowi nieba.