i milczenie grobowe zaległo w tej ożywionej dotąd kopalni Aberfoyle.
Jeden tylko człowiek pozostał przy Jamesie Starr. Był to nadsztygar Szymon Ford. Przy nim stał młody piętnastoletni chłopiec, syn jego Henryk, który już od lat kilku należał do pracowników podziemnych.
James Starr i Szymon Ford znali się dobrze i co za tem idzie szanowali się wzajemnie.
— Bądźcie zdrowi Szymonie! — rzekł inżynier.
— Bądź pan zdrów — panie James — od rzekł nadsztygar, a raczej pozwól mi powiedzieć sobie: Do widzenia!
— Tak, do widzenia Szymonie! — odparł James Starr. — Bądźcie przekonani, że będę rad ilekroć was spotkam i będę mógł z wami
porozmawiać o naszej starej Aberfoyle!
— Wiem o tem, panie James.
— Dom mój w Edynburgu jest dla was otwartym.
— Edynburg! — rzekł dozorca wstrząsając głową — to daleko, bardzo daleko od sztolni Dochart!
— Daleko Szymonie! A gdzież zamyślacie mieszkać?
— Tutaj, panie James! My nie opuścimy naszej kopalni, naszej starej karmicielki, cho-
Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/16
Ta strona została przepisana.
— 8 —