Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 140 —

śliwi, zamknięci od dziesięciu dni w Nowej Aberfoyle umierali z głodu.
A jeżeli dotąd znajdowali się jeszcze przy życiu, jak to później James Starr opowiedział panu W. Elphiston, to tylko dzięki jakiejś opatrznościowej dłoni, która im po trzykroć przynosiła bułkę chleba i dzbanek wody! Nie­zawodnie ta istota, która im w ten sposób ratowała życie, nie mogła zrobić dla nich nic więcej.
Pan W. Elphiston zapytywał teraz siebie, czy to nie była dłoń tego niepochwytnego ognika, który ich obecnie przyciągnął do miej­sca, gdzie ci nieszczęśliwi przebywali.
Bądź co bądź, inżynier, Magdalena, Szy­mon i Henryk Ford byli uratowani. Odpro­wadzono ich na folwark, przechodząc przez wązkie przejście, które im wskazała istota z pochodnią.
James Starr i jego towarzysze nie mogli odnaleźć otworu do galeryi, wydrążonego za pomocą dynamitu, ponieważ tenże został starannie zatkany odłamami skał, a w tych głębo­kich ciemnościach nie mogli rozpoznać otworu, ani przeszkód usunąć.
Tak więc, podczas gdy zajęci byli bada­niem wielkiej galeryi, wszelka komunikacya została zamkniętą pomiędzy starą a Nową Aberfoyle przez jakąś dłoń nieprzyjacielską.