Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 135 —

— Spalone! — powtórzył pan W. Elphi­ston. W istocie, a popioły ostygły od dawna.
— Czy pan sądzisz — zapytał Jakób — że inżynier James Starr mógł mieć jakiś interes w spaleniu tych drabin i przerwaniu wszel­kiej komunikacyi ze światem?
— Bynajmniej — odpowiedział pan W. Elphiston i zamyślił się głęboko. — Dalej mój chłopcze, do folwarku Fordów! Tam się prawdy dowiemy!
Jakób wstrząsnął głową, jakby o tem wąt­pił. Ale, biorąc lampkę z rąk jednego z ajentów , poszedł szybko naprzód przez główną galeryę sztolni Dochart.
Wszyscy poszli za nim.
W kwadrans potem, pan W. Elphiston i jego towarzysze dosięgli zagłębienia, w któ­rego kącie znajdowało się mieszkanie, zwane przez Szymona Ford »folwarkiem«. Nie było światła w oknach.
Jakób Ryan rzucił się do drzwi i otwo­rzył je.
Mieszkanie było puste.
Zwiedzono wszystkie pokoje. Ani śladu jakiegobądź gwałtu lub zbrodni. Wszystko było w porządku, jakby stara Magdalena wyszła przed chwilą. Zapasy żywności były nawet obfite i mogły jeszcze wystarczyć na dni kilka dla całej rodziny.