Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 126 —

wniejszych, ani nowych. Ziemia zupełnie wil­gotna po wczorajszych deszczach zachowa­łaby niezawodnie jakieś ślady stóp.
— Ślady stóp chochlików! — zawołał Jakób Ryan, dowiedziawszy się o niepowodze­niu pierwszych poszukiwań, — to zupełnie to samo, co szukać śladów ognika błędnego na bagnach.
Pierwsza więc próba nie przyniosła ża­dnego rezultatu.
Było prawdopodobnem, że i następne pozostaną bezskuteczne.
Chodziło w istocie o dowiedzenie, w jaki sposób ogień mógł być zapalony na starej wieży, jakie żywioły służyły do utrzymania ognia i jakie pozostałości po nim znaleziono.
Na pierwsze pytanie, nie odnaleziono ża­dnej odpowiedzi, ani zapałki, ani kawałka pa­pieru, któryby mógł służyć za podpałkę.
Na drugie pytanie odpowiedzi również nie było.
Ani traw wyschniętych, ani kawałków drzewa, które musiało się przecież palić obfi­cie tej pamiętnej nocy.
Trzeciego pytania nie można było również rozwiązać. Brak wszelkiego popiołu, jakiejkolwiek śladu spalenizny, nie dozwolił nawet oznaczyć miejsca, w którem ognisko było roznieconem. Nie istniała nawet żadna zaczer-