Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 121 —

z pokojów folwarku Melrose, gdzie ich otoczono troskliwą opieką.
Jakób ucierpiał najwięcej, bo w chwili, gdy z liną u pasa rzucił się do morza, bał­wany wściekłe rozbiły go o skały. O mało co, że go towarzysze martwego nie wynieśli na wybrzeże.
Poczciwy chłopiec został więc przykuty do łoża na kilka dni, co go bardzo gniewało. Ale ponieważ pozwolono mu śpiewać, ile zechce, uzbroił się w cierpliwość i folwark Mel­rose rozbrzmiewał teraz o każdej porze głośnem pieniem. Skutkiem tego wypadku, opanował go jeszcze większy strach przed tymi dyablikami i chochlikami, które bawią się, męcząc biednych ludzi i całą katastrofę okrętu »Motala« im przypisywał. Źleby się wybrał, ktoby mu chciał dowodzić, że damy ogniste nie istniały i że płomień tak nagle wybucha­jący z pośród ruin, był jedynie zjawiskiem czysto fizycznem.
Żadne dowodzenie by go nie przekonało. Jego towarzysze bardziej jeszcze od niego byli łatwowierni i uparci.
Twierdzili, że jedna z dam ognistych spro­wadziła umyślnie okręt »Motala« do brzegu. Któżby ją za to chciał karać! Sędziowie i urzę­dnicy magistratu mogą nakazywać, jakie chcą poszukiwania w tym względzie. Nie więzi się