Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 112 —

Henryka na zabawę doroczną w Irvine, która miała się odbyć za tydzień. Henryk przyjął zaproszenie i obiecał, że się na nią stawi. Ja­kób Ryan wiedział, gdyż nieraz tego doświad­czył, że można było liczyć na słowo towa­rzysza.
Otóż na uroczystości w Irvine nie brakło ani śpiewów, ani tańca, ani uciech wszelkiego rodzaju, niczego, prócz obecności Henryka Ford.
Z początku Jakób miał mu to za złe, po­nieważ nieobecność przyjaciela psuła dobry humor. Taki był tem przygnębiony, że mu aż pamięć nie dopisywała i po raz pierwszy nie mógł dokończyć śpiewki, którą rozpoczął i która zwykle wywoływała wielkie oklaski.
Trzeba nadmienić, że ogłoszenie o zniknię­ciu Jamesa Starr nie wpadło dotąd do rąk Jakóba. Poczciwy ten chłopiec niepokoił się je­dynie nieobecnością Henryka, mówiąc sobie, że tylko ważna jakaś okoliczność mogła była w płynąć na niedotrzymanie słowa. To też nazajutrz po zabawie, Jakób miał zamiar udać się koleją z Glasgowa do sztolni Dochart i byłby to uczynił, gdyby nie wypadek, któ­rego o mały włos życiem nie przypłacił. Oto co się stało w nocy 12-go grudnia. W istocie fakt był tego rodzaju, że przyznawał słusz­ność wszystkim wyznawcom istnienia światów