Strona:PL Unamuno - Mgła.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

August stanął nagle, jak wryty, gdyż dziewczyna z koszykiem zatrzymała się, aby zamienić kilka słów ze znajomą przekupką. August zawahał się przez chwilę, później rzekł: „Ech... mniejsza o nią. Odkąd poznałem Eugenję, ciągle przecież spotykam ładne dziewczynv“.
August oddalił się w stronę kasyna.
„Jeżeli istotnie mną wzgardzi i wybierze tamtego, zrobię gest, którego wspaniałomyślność zadziwi cały świat. Czy mnie kocha, czy nie, to inna sprawa, w każdym razie z tą hipoteką trzeba zrobić porządek“.
Monolog przerwał mu wybuch śmiechu, który zdał się spływać srebrzystą kaskadą z pogodnego nieba. Tuż koło niego śmiały się wesoło dwie młode dziewczyny, a ten śmiech przypominał szczebioty dwóch ptaków na kwitnącej gałęzi. Przez chwilę zatrzymał głodne ciekną spojrzenie na tej wdzięcznej parze, trzymając się pod rękę, dwie dziewczyny stanowiły jakby jedną całość.
August miał ogromną rheć zatrzymać je, rozdzielić, wziąć jedną pod jedno ramię, drugą pod drugie; iść tak, iść tak z niemi w nieskończoność, patrząc na pogodne, lazurowe niebo. „To nie do wiary, że, odkąd poznałem Eugenję. spotykam tylko piękne kobiety!“ — myślał, idąc za dwiema dziewczynami. Świat zamienił się dla mnie w raj! Jedna jest blondynką, druga brunetką... ale która jest blondynką, a która brunetką? Trudno istotnie jedną od drugiej oddzielić.
— Auguście!
— Ach... Wiktor!!!
— Czekałem na ciebie w kasynie. Ponieważ nie przychodziłeś...
— Szedłem właśnie do kasyna.
— Do kasyna? Tedy? Czyś ty zwarjował?