Strona:PL Unamuno - Mgła.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Co się stało Liduvino? Czemuś się tak przestraszyła?
— Jezus Marja! Wygląda pan, jak żywy nieboszczyk! Wygląda pan, jakby pan wrócił z tamtego świata!
— Wracam z tamtego świata, Liduvino! Ani nie umarłem, ani nie jestem żywy!
— Czy panu się w głowie pomieszało? Domingo, Domingo!!!
— Nie wołaj swego męża, Liduvino! Nie jestem warjatem, zaręczam ci. Nie jestem nieboszczykiem, chociaż mam wkrótce umrzeć... nie znaczy to jednak, abym miał być człowiekiem żyjącym! Mówię, że nie istnieję, Liduvimo, że nie istnieję, że jestem istotą fikcyjną, jako bohater romansu!
— Ech, tam z temi historjami z książek! Niech pan co zje, żeby się trochę pokrzepić, w nocy niech się pan dobrze okryje kołdrą, no i zapomni jaknajprędzej o tych głupstwach!
— Czy jesteś pewna, Liduvino, że ja istnieję?
— A niechże pan da święty spokój! Proszę zjeść kolację i położyć się zaraz do łóżka. Jutro będzie się pan czuł lepiej.
— Myślę, więc jestem — rzekł August, dodając natychmiast: Wszystko, co myśli, jest, a wszystka, co jest, myśli.
— „Jeżeli wszystko, co jest, myśli, tedy jestem, ponieważ myślę“.
Nie miał wcale apetytu na kolację, ale ulegając prośbom wiernej Liduviny, zgodził się wreszcie zjeść dwa jajka sadzone. Dwa jajka sadzone, nic więcej! Lecz w miarę tego, jak jadł, czuł, że dostaje nadzwyczajnego apetytu, straszliwego apetytu. Pożarłby wszystko i jeszcze więcej. Zażądał jeszcze jajek sadzonych, później befszyka.