Strona:PL Twórczość Jana Kasprowicza.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wzwyż ducha rwącą, — drugą, wiążącą go miłosnemi kajdanami z ziemią.

Ta wrona, co dla swych piskląt
Chleb nam ze stołu kradnie,
Potrzebę i rozkosz niewoli
Budzi w jej sercu na dnie.

Ten, co Boga odnalazł, szuka go dalej, ten, co prawdę posiadł, bezbronny wobec walki o nią staje:

Bo strach już pomyśleć, już człowiek
Niemal obłędu jest blisko,
Że się lat setki tysięcy
Powtarza to widowisko.

Raz wraz ten spokój duszy, to wmiłowanie się w wąski widnokrąg gazdowskiej zagrody, nawiedza wielki wicher najgłębszych niepokojów, świadcząc o bezsennej czujności ducha:

Choćbyś się w jarzmie powszedniem
Tak kochał, że śniłbyś li o tem,
Jakby najbardziej się zgarbić,
Wyprężon będziesz tym grzmotem.
Pójdziesz jak ja w tej godzinie —
Z dziwu ci grzbiet się wyprości —
By patrzeć, jak żywioł tym ścianom
Głaźne wyżera wnętrzności.

Najwymowniej świadczy o nieukojonem pragnieniu prawd wieczystych przez ducha to — przytoczone poniżej — życzenie. W obrazie tego marzenia poety ukazuje się w całej pełni artystyczna synteza monumentalności, tężyzny i wzniosłego uduchowienia tej książki. Oto jaki potężny wyraz znajduje tu motyw obcowania:

Chciałbym, ażeby w mą duszę
Pługi się wryły boże...
Rząd radeł, jak świat ogromnych,
A twardych jak brak zmiłowania
Na niebie w godzinę pomsty,
Niech wnętrze mej gleby odsłania.