Strona:PL Tripplin - Podróż po księżycu, odbyta przez Serafina Bolińskiego.pdf/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niu były odwiedziny tego poczciwego szatana. Z nim jednym mogłem przynajmniéj pomówić po ludzku, gdyż z krajowcami nie można było zawiązać żadnej rozmowy, najprzód dla tego, że mnie uważali za źwierzę nie mające na sobie najmniejszej ludzkiéj cechy, powtóre zaś, że nie znałem zupełnie ich języka, a którego nauczyć się niebyło tak łatwo. Trzeba ci wiedzieć bowiem czytelniku, że jest tu właściwie jeden tylko język dzielący się na dwa narzecza: jedném mówią możni, arystokracya księżycowa, drugiém znów lud. Pierwsze narzecze składa się z niewyraźnych, nieokreślonych dźwięków, podobnych cokolwiek do głosu muzycznego. Naturalnie, że dla naszego ucha są one zupełnie niezrozumiałe. Można je porównać do nuty jakiejś piosenki, któréj słów nie słyszysz. Bez zaprzeczenia jest to bardzo dowcipny i dobry wynalazek, bo skoro się zmęczą rozmową, wówczas biorą do ręki lutnię lub inny jak i podobny instrument i z nadzwyczajną wprawą przebierając palcami po jego strunach, najdokładniéj w świecie udzielają sobie swe myśli. Tak, że czasami widzisz ich ze dwudziestu zajętych ważną jakąś kwestyą teologiczną lub prawną, każdy z nich mówi, zaprzecza, dowodzi, a to wszystko razem tworzy najwyborniejszy koncert, jak i kiedykolwiek pieścił ucho artysty. Drugie ludowe narzecze polega cał-