Strona:PL Tripplin - Podróż po księżycu, odbyta przez Serafina Bolińskiego.pdf/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

od niezliczonego mnóstwa trawy morskiéj, rosnącej na wodzie, a wyziewającéj zapach bardzo mocny. Zresztą część większą podróży odbywaliśmy nocną porą, a chociaż ziemia przyświecała mocno, jednak po całodziennym czuwaniu oczy zamykały się same z siebie.
Zdaleka świecące okrężne druty, zwiastowały nam Snogród, wyspę bardzo dużą, podłużną, z góry wąską jak szyja, z dołu szeroką jak kobieta na ziemi siedząca.
Przybywszy nad brzegi, musieliśmy ścisnąć przyrząd powietrzny naszéj ryby, zsiąść na padole przed granicznym urzędem i dać się należycie obrewidować. Nie brakło tu strażników i innych urzędników, umiejących należycie wyciągać łapy i domagać się wynagrodzeń pod różnemi pozorami. Przydały się brzęczące paszporciki, ułatwiające wr sposób przedziwny stosunki ze Snogrodzianami.
Nareszcie po wielu trudnościach pozwolono nam udać się w dalszą podróż.
Postać kraju nie bardzo powabna na téj wyspie: bezustanne płaszczyzny, miejscami grunt piasczysty, rzadko gdzie bardzo urodzajny, lasy jednostajne, w których drzewa iglaste o tysiąc razy liściowe przeważają.
Ach, przecież! jestem w Drzemniawie, już za pomocą wiadomych nam okrągłych paszporcików,