Strona:PL Tripplin - Podróż po księżycu, odbyta przez Serafina Bolińskiego.pdf/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mnie od Lawinii, sam ją chciał trzeźwić, i krzyczał wręczając mi papiery i dukaty:
— Jedź, pędź co masz siły, oto paszporta papierowe i kruszcowe, bo jeden bez drugich nic nie znaczą w Snogrodzie.
Stałem jak skamieniały, nie mogąc oczu oderwać od Lawinii, jeszcze zawsze omdlałéj, a tak pięknéj, jak jéj nigdy nie widziałem w życiu. Okropne jakieś przeczucia opanowały myśli moje, całą ich siłę krusząc lub przynajmniéj ztępiając.
Książe widząc, że nie ruszam się z miejsca, skinął na czterech skrzydlatych żandarmów, którzy mnie porwali w jednéj chwili za ręce, skrzydła i nogi, i wnieśli na śrubową rybę, nimem się spodział co się ze mną stało.
Ryba zaświszczała, odetchnęła białą parą i czarnym dymem; już jestem pod obłokami, a biedna Lawinia w oddaleniu, dalibóg w ramionach zdradliwego starca, któremum siły przywrócił na moją zgubę.
Trzeba było zlecić z ryby, puścić się nazad do Lawinii i pozostać przy niéj dniem i nocą.
Ba! trzeba było mieć więcej sprężystości i przytomnoćci umysłu.
Czyż i ja z tego kraju, którego ludziom najtrafniejsze odpowiedzi przychodzą dopiéro na schodach?