Strona:PL Tripplin - Podróż po księżycu, odbyta przez Serafina Bolińskiego.pdf/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

głeś kochany przyjacielu wystawiać mnie tak niespodzianie na podobne wzruszenie?
— Komuż Prometeusz miał powierzyć promienie wiecznego słońca, jeśli nie najpiękniejszéj westalce całego księżyca? to był hołd oddany twym przymiotom, o cudna istoto!
— Ależ ja nie chcę pozostać wiecznie westalką, mój Nafirze.
— Ach tém lepiéj Lawinio, strzeżmy téj tajemnicy razem, korzystajmy z niéj razem, racz powiedzieć jedno słowo, a zezwolę być ministrem, rzeczywistym tajnym radcą zdrowia, dwumiljonowym panem i wielkim mistrzem wstęg i orderu wszystkich wężów brylantowych i szmaragdowych jaszczurek.
Upadłem przed Lawinią na kolana, która znowu zapłakała i drżącemi rzekła usty:
— Gdybym umiała rozkazywać sercu mojemu, ty byłbyś jego ideałem.
Domawiając tych słów, Lawinia czmychnęła przez otwarte okno na wysoki cedr Libanu i tam usiadła na samym wierzchołku, patrząc na ziemię, która z po za czarnych chmur nad widnokrąg księżyca wspaniale wschodziła.
Nie śmiałem polecić za nią na drzewo, bo na wierzchołku cedru zaledwie jedna osoba utrzymać się może.