Strona:PL Tripplin - Podróż po księżycu, odbyta przez Serafina Bolińskiego.pdf/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wuju! wuju! patrz na pana Nafira i na Icangi, widziałeś w życiu swojém cóś podobniejszego? rzecze Lawinia głosem, od którego przypomnienia, jeszcze w chwili śmierci dusza się rozraduje moja.
— Nie, nie widziałem, odpowie Gerwid, istotnie tenże sam wzrost, ta twarz, tenże sam wyraz twarzy, te oczy, włosy i skrzydła, tylko że pan Icangi pucołowaty tak jak szlachcic wiejski, a pan Nafir ma twarz wyrazistszą, wyrobioną uczuciami i myślą, tak jak uczony. Ależ takie podobieństwo, to dziwna gra natury!
— W tém jest coś więcéj jak ślepa gra przyrody, powie Lawinia cicho, tajemniczym głosem, jak gdyby do siebie mówiła, a rączki swéj nie wydziera z méj dłoni, ani téż nie spuszcza oka z méj twarzy.
— Cóż ty mówisz Lawinio! na miłość Pana Boga! to jest traf, nic więcéj; przecież się to nieraz wydarza takie w oczy bijące podobieństwo.
— Musi w tém być cóś jeszcze innego: ja to czuję tutaj wyraźnie, a tam jakoś głucho, chaotycznie, rzecze Lawinia, wskazując naprzód na swe serce, a potém na swe świetne czoło.
Wtém zagrzmiała wojskowa muzyka, może tylko o sto kroków nad nami.
Defiluje w powietrzu pułk gwardyi, którym dowodzi książę Neujabi, w szklistym szyszaku, w bły-