Strona:PL Tripplin-Hygiena polska Tom 2.pdf/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
184 PUSTELNICY.

trzymania zimna, wilgoci, i niezdrowych wyziewów; ale takich lasów już u nas niema. Lasy dziś na równinach położone, niezbyt gęste i wielkie, nie tylko złego wpływu na klimat kraju nie wywierają, lecz owszem zatrzymując i stępiając siłę wiatrów, opierają się zziębnięciu atmosfery.
Ale jak nakłonić szlachcica naszego do ochronienia lasów? — „Po mojéj śmierci niech i potop przyjdzie! aprés moi le déluge“ — myśli sobie taki nie przezorny szlachcic, czerpiący jedyny urok życia w szampanie, w kartach i w towarzystwie bezmyślnych zbytkowników.
Mieszkańcy wsi i małych miasteczek cieszą się w ogólności dłuższém życiem od mieszkańców wielkich miast. W wielkich miastach rzadko kiedy ludność w dobrym jest stosunku do obrębu powierzchni i do hygienicznie zbudowanych domów. Zresztą jak to już wprzódy powiedzieliśmy, nie wszystkie na pozór piękne, kosztownemi wodotryskami ozdobione miasta, mają kanały któremi odchodzą nieczystości zarazę roznoszące.
Najstraszliwszy stopień ludzkiéj śmiertelności napotykamy pomiędzy niewolnikami i w domach podrzutków, w których jedna źle żywiona mamka karmi troje dzieci. A takie domy podrzutków istnieją niestety w bardzo wytwornie wyglądających miastach.
Ale za to znów nie jeden pustelnik i zakonnik przy najsurowszym sposobie życia, przy zupełném