cie? Nawet robaki są tu żywym przykładem dla nas ludzi, co niestety zbyt często głuchemi jesteśmy na głos przyrody, odzywający się zewsząd tak donośnie, tak tkliwie, że nawet jeszcze w zgrzybiałym starcu, byleby kochał naturę, najczulszy odgłos wzbudza.
A czemuż u nas, w kraju, w którym płeć piękna odznacza się dobrocią serca, uczuciowością i religijnością, czemuż u nas w kraju matki wyższych sfer towarzystwa nie chcą pojąć, że matka cielesna powinna być zarazem matką duchową? że nie powinna dopuszczać do ust dziecięcia swojego innego pokarmu jak swój własny? W tym pokarmie zawarte nietylko żywioły cielesne, lecz nawet jéj własna szlachetność, jéj poetyczne natchnienia, jéj bogobojność i jéj rozum? Czemuż tego matki wyższego towarzystwa pojąć nie chcą? Nie jeden odpowiedziałby na to: „bo się wolą bawić z coraz nowemi, obcemi osobami, jak niańczyć własnego ciała, własnéj duszy potomkowi.“ My na to pytanie nie tak nieubłaganie odpowiadamy, częstokroć bowiem i w najwyższych sferach napotykaliśmy nietylko wiele cnót i przymiotów, ale nawet wiele owego naturalnego poczciwego czucia, które najwięcéj zbliża człowieka do człowieka i łączy prawdziwą ludzkość w jeden kochający się związek. — My odpowiadamy na to pytanie inaczéj: „u nas matki wyższéj sfery nie karmią dzieci swoich dla tego, że to nie jest modą we Francyi;