Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pan spojrzy na nie, poklepie po grzbiecie i podrapie za uchem. Piesek kręci ogonem, puszy się, przysiada, stula uszy i, jak szalony, kręci się w kółko. To samo gotowym był robić Maslennikow, nie spostrzegł nawet poważnego wyrazu twarzy Niechludowa, i nie słuchał go wcale, tylko gwałtownie ciągnął do salonu, tak, że w żaden sposób nie można się było wymówić, i Niechludow, chcąc nie chcąc, musiał iść z nim razem.
— O sprawie pomówimy potem, zrobię wszystko, co rozkażesz — mówił Maslennikow, przechodząc z Niechludowem przez ogromną salę. — Zaanonsuj generałowej księcia Niechludodo — zwrócił się do lokaja.
Lokaj, wyprzedzając ich, wysunął się naprzód.
Vous n’aves qu’â ordonner. Ale z żoną musi się książę widzieć. I tak dostałem burę za to, żem cię przeszłym razem nie przyprowadził..
Lokaj zdążył już ich zaanonsować, gdy weszli: Anna Ignatiewna, wice gubernatorowa, generałowa, jak tytułowała sama siebie, z jasnym uśmiechem zwróciła się do Niechludowa z po za otaczających kanapą głów i kapeluszy.
Na drugim końcu salonu, przy stoliku z herbatą, siedziały panie i stali panowie wojskowi i cywilni i dochodził ztamtąd nieustanny pomieszany gwar męzkich i żeńskich głosów.
Enfin! Cóż to, książę nas znać nie chce? Czemże zagniewaliśmy pana?
Takiemi słowami, wyrażającemi blizki, serdeczny stosunek między nią i Niechludowem, który nigdy nie istniał, powitała Anna Ignatiewna wchodzącego.
— Państwo się znają? Znamy — Madame Bieliawska, Michał Iwanowicz Czernow. Proszę bliżej.