Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dła, nie ograbiła, a przecież otruła człowieka bez żadnego widocznego powodu i celu.”
— Patrzaj pan, jakie porodzili głupstwo — rzekł prezes do kolegi, siedzącego po lewej stronie. Przecież za to katorga, a dziewczyna niewinna.
— Jakto niewinna? — przemówił surowy sędzia.
— Rzecz prosta, że niewinna. Podług mnie, należy zastosować tutaj artykuł 818.
(Nb. Artykuł 818 opiewa, że jeżeli sąd uzna wyrok za niesprawiedliwy, to ma prawo znieść orzeczenie przysięgłych).
— A pan jak sądzisz? — zwrócił się prezes do litościwego kolegi.
— Ja myślę, że należy tak zrobić — była odpowiedź.
— A pan? — zapytał prezes kolegi surowego.
— Pod żadnym pozorem — odrzekł tenże stanowczo. — I tak wydziwia prasa, że przysięgli uniewinniają zbrodniarzy. Cóż dopiero powiedzą, gdy sąd pocznie uniewinniać. Stanowczo jestem przeciwny.
Prezydujący spojrzał na zegarek.
— Szkoda, ale cóż robić. I podał starszynie wyrok do odczytania.
Powstali wszyscy, a prezes przysięgłych odkszalnął, przestępił z nogi na nogę i przeczytał pytania i odpowiedzi. Na twarzach wszystkich członków sądu, sekretarza, adwokatów, nawet prokuratora, malowało się zdziwienie.
— Oskarżeni siedzieli nieruchomi, oczywiście nie pojmując, o co chodzi. Znów usiedli wszyscy, a prezes sądu zapytał podprokuratora: jakiej karze uledz mają oskarżeni?
Prokurator uradowany, niespodziewanem powodzeniem, osobliwie co do Masłowej, przy-