Strona:PL Teogonja Hezjoda.pdf/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przedstawia. Jeżeli przypuścimy, za czem wiele okolicznośc przemawia, że „Roboty i dnie“ są dziełem późniejszem od Teogonii, toż i nic dziwnego że ten wielki a tak ważny dla ludzkości fakt, tu zaledwie rzucony szkicowo, a interesujący ogół, w utworze późniejszym został staranniej wystudjowany i szczegółami urozmaicony, przez jednego i tegoż samego autora.
O dalszych losach Prometeusza, po ukazaniu się kobiety na ziemi, autor nie wspomina. Zatarg z Zeusem rozumie on, zdaje się poprostu, tak jak go opisał, nic po za tem; nie widzi w nim żadnego symbolu, i dalekim jest o całą przestrzeń od tego co w micie tym upatrzył Eschylos, i co po nim do najwyższego stopnia podnieśli poeci nowocześni. Bo też Eschylos widział Zeusa już przez mgły naniesione na Olimp powiewem sceptycyzmu, żyjąc w czasach, kiedy niebawem t. zw. sofista, Protagoras, miał wyrzec w jednym ze swych traktatów (Diog. Laert. IX, 54): „Co się tyczy bogów, nie wiem czy oni istnieją, ani jakie są ich przymioty: niepewność przedmiotu, krótkość życia ludzkiego i tysiączne inne przyczyny zabraniają mi o tem wiadomości“. Eschylos nie waha się przedstawić Prometeja jako szlachetnego i ofiarnego szampierza ludzkości wobec tyranii Zeusa (przypuśćmy niech to będzie symboliczna cześć dla zbiorowego człowieka z pod gniotących ucisków Natury wyłamującego się za pomocą wielkich pomysłów, wynalazków i odkryć, w których użytek ognia odgrywa pierwszą i najważniejszą rolę cywilizacyjną); kiedy dla Hezjoda, z wiarą pastuszą patrzącego wprost w oblicze „gromowładcy“ Zeusa, Prometej musi się wydawać krnąbrnym warchołem, który nie chce ugiąć się tam, gdzie ugięli się wszyscy. Bałby się sympatyzować z wrogiem Zeusa i dlatego też w jego opisie panuje ton prawie nieprzychylny Prometejowi, a ani cienia dostrzedz niemożna wielkości tego mitu, najpiękniejszego w całej mitologii greckiej.
Z dziejami Japetydów, na wierszu 615, znowu zawiesza Hezjod właściwy rodowód bogów, którzy czy to w bliższem, czy dalszem pokoleniu pochodzą od Gai i Urana (ziemi i nieba). Ależ ziemia i niebo to i wszystko. Tu pomieścić się może każde zjawisko: słońce i księżyc, ogień i woda: wszystkie więc tu wymienione bóstwa są albo słoneczne albo wodne, albo powietrzne; a jeżeli znajdują się i podziemne, czyli piekielne, to zawsze należą one do ziemi, pod jej powierzchnią lub na krańcach, przy zetknięciu jej z morzem, ukryte. Kosmiczność zatem tych bóstw ukazuje się tu aż nadto wyraźnie. Z ziemi powstały i są istnościami ziemskiemi, — równie jak człowiek, zwierzęta i rośliny: tylko bóstwa posiadają potęgę nadludzką (żywiołową) oraz nieśmiertelność. Ziemia nie umiera, nie umiera niebo,