Strona:PL Teodor Jeske-Choiński-Gasnące słońce Tom IV.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nych traktatach, na kłamstwie i przebiegłości. Mocnym schlebiał Rzym zawsze do czasu, słabych deptał, głupich podszczuwał, próżnych olśniewał błyskotkami, wszystkich zaś kłócił bezustannie. Brata prowadził na brata, sąsiada na sąsiada, korzystając umiejętnie z cudzych zawiści i namiętności. Tak było wówczas, kiedy się cała jego wielkość zamykała w obrębie murów nędznej mieściny; tak jest i dziś, kiedy rozkazuje światu. Nie legiony pokonały ludzkość, lecz chytry rozum tego wilczego plemienia. Nie sądźcie ich po sobie. Oni nie dotrzymywali nigdy nikomu słowa męzkiego. Zagrożeni klęską, obiecywali bez namysłu pokój i przymierze, wzmógłszy się zaś na siłach, mścili się okrutnie za przestrach i hańbę. Gdy król Jugurta wypuścił legiony rzymskie z obręczy swojego wojska, zawierzywszy przysiędze pokonanego wodza, wysłano przeciwko niemu tych samych żołnierzy, których ocalił. Gdy mieszkańcy Mumacyi zmusili dwadzieścia tysięcy Rzymian, konających z głodu, do zawarcia pokoju, obalił senat zobowiązania trybunów. I tak wszędzić i zawsze. Z gwałtu, zdrady, kłamstwa i zemsty wylągł się ten potwór samolubny, korzący się dziś przed wami. Korzy się, bo wie, że możecie postawić zwycięzką stopę na jego głowie; ale niech tylko ochłonie z przestrachu, niech zbierze i odświeży swoje legiony, rozbrzmią lasy markomańskie płaczem waszych żon i dzieci, pędzonych w niewolę. Mnie wierzcie — mnie, który jestem kością z kości waszych, krwią z krwi waszej, a znam ich podłość. Wzrosłem przecież w ich szkole... Zamiast słuchać ich obietnic obłudnych, korzystajcie ze zwycięztwa.