Strona:PL Teodor Jeske-Choiński-Gasnące słońce Tom II.djvu/083

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
X.

Minucyusz Felix wrócił z sądów, gdzie bronił wyzwoleńca, któremu spadkobiercy jego dawnego pana zaprzeczyli wolności.
Nie miał on daleko z głównego rynku do domu, dworek jego bowiem stał na Palatynie, w pobliżu pałaców cesarskich.
Oddawszy służbie togę i zwoje pergaminowe, wszedł do pracowni i spoczął na twardem krześle dębowem. Ciężko opuścił ramię na poręcz i zwiesił głowę na piersi.
Bez szelestu uchyliła się zasłona i na progu ukazał się stary, siwy niewolnik, pełniący czynność krajczego.
— Śniadanie podane, panie — odezwał się głosem przyciszonym.
Minucyusz Felx nie ruszył się.
— Czy Fromencyusz nie pytał o mnie? — wyrzekł, nie podnosząc głowy.