Strona:PL Teodor Jeske-Choiński-Gasnące słońce Tom II.djvu/080

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przyjdą do nas i porównają naszą prawdę żywą ze swoją martwą nauką. Ich bogowie cudzołożą, kłamią, kradną, czynią nieprawości, jak najgorsi z pomiędzy ludzi; nasz Bóg karze wszelką złość, a wynagradza tylko uczciwość, czystość, dobroć i miłosierdzie; ich mędrcy uczą rozpusty, szyderskiego uśmiechu albo smutnej obojętności, biernego poddania się nieuchronnej konieczności, odbierającej śmiertelnikowi wszelką nadzieję; nasi mistrzowie zalecają skromność, umiarkowanie, wstrzemięźliwość i pocieszają nieszczęśliwego chwałą Królestwa Niebieskiego. Bo jest świat inny, lepszy, bo nie może być, żeby myśl i uczucia ginęły razem z ciałem, ich narzędziem znikomem, bo nie było nigdy prawdą, żeby życie gasło na zawsze z chwilą śmierci. Przeczucie całej przeszłości potwierdza naszą wiarę, bez której pobyt człowieka na ziemi byłby okrutną zabawką złośliwych demonów. Przeto niech was nienawiść naszych prześladowców nie straszy i nie odwodzi od nauki prawdziwej. Męczarnie ciała wynagrodzi wam Bóg sprawiedliwy szczęściem duszy, światłością wiekuistą...
Skończył...
Z kilkuset piersi wypłynęło stłumione Amen.
Wtem odezwały się na dworze szybkie, ciężkie kroki. Ten sam niewolnik, co otwierał Mucyi bramę, wpadł do szopy i, zbliżywszy się do Minucyusza Felixa, szeptał mu coś do ucha.
Retor podniósł rękę i zawołał:
— Pachołkowie prefekta miasta zbliżają się do naszego schroniska! Ktoś nas zdradził! Rozejdźcie