Strona:PL Teodor Jeske-Choiński-Gasnące słońce Tom I.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ach! bo straszna, straszna droga
W loch okropny i daleki,
I jak łatwo schodzi noga,
Tak nie wróci już na wieki.

Rzymianie zasępili się, spoglądając z odrazą na kościotrupa.
— Potomkowie zwycięzców świata! — zaśmiała się Lidya.
— Idź do Plutona! — mruknął Mucyusz. — Hej, jeszcze wina! Kiedy pijem napój boski, zasypiają czarne troski...
Za kotarą odezwał się znów śpiew ukryty:

Pije ziemia czarna,
Drzewa deszcze piją.
Oceanu fale
Z chmur powietrznych żyją;
Słonce pije morze,
Księżyc pije słońce,
Czemuż ja mam nie pić,
Gdy gardło pragnące?

— Pokaż nam tego słowika! — zawołał prefekt miasta!
— Niech wyfrunie z klatki...
— Słowika, słowika! — domagano się zewsząd. Na znak, dany przez Marka, wybiegła z przyległego pokoju grecka niewolnica i puściła się przy wtórze orkiestry w taniec lubieżny wokoło stołu.
Wzrokiem znawców śledzili senatorowie jej miękkie ruchy.
— Dziesięć tysięcy sesterców za nią — wyrzekł Mucyusz.