Strona:PL Tadeusz Chrostowski-Parana.pdf/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dował się osiąść na roli i pracą na niej zdobywać środki do życia. Gdy mu to jednak nie wystarczało, postarał się o dodatkowe zajecie zarobkowe, które, jako biegły skrzypek, otrzymał w Kurytybie. Ziemi jednak porzucić nie chciał i otrzymaną na spłaty w Affonso Penna działkę (t. zw. lot) zatrzymał, choć będąc samotnym, nie miał żadnej pomocy w gospodarstwie. Podzielił więc swój czas w ten sposób, że wieczorem pędził do Kurytyby, wracał rano, i, przespawszy się nieco, brał się do gospodarki.
W tych warunkach obecność moja nie mogła mu być zawadą, przeciwnie – byłaby mu nawet pożądaną, jako, bądź co bądź, opieka nad opuszczanym co wieczór dobytkiem. Pierwszą tedy mą myślą po przyjeździe do Kurytyby było zobaczyć Wierzbickiego i przekonać się, czy nie zaszły jakie zmiany, które pobyt w jego domku mogłyby mi utrudnić.
Obawy jednak okazały się płonne: zastałem gospodarza, jak krzątał się u ogniska, przyrządzając „fiżon“ na wieczerzę. Po krótkiej rozmowie i spożyciu kolacji Wierzbicki, jak zwykle, powędrował do miasta, zostawiając gospodarstwo pod moim dozorem.
Są ludzie, nie znoszący samotności: męczy ich ona i niepokoi. Ja do nich nie należę, przeciwnie — natura moja wymaga od czasu do czasu samotności absolutnej. Poczułem się