Strona:PL Tadeusz Chrostowski-Parana.pdf/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przygodni towarzysze podróży Niemcy, z którymi dość zżyłem się, obcując w ciągu tak długiego czasu. Sylwetka jednego z nich, malarza K. Schieringa, szczególniej utrwaliła się w mej pamięci. Sądzę, że, gdyby takich Niemców była większość, zjednaliby powszechną dla całego narodu sympatję i szacunek. Nie mogłem w nim dostrzec ani cienia sobkostwa i zarozumiałości, które tak przykro rażą w stosunkach z olbrzymią większością jego rodaków. Artysta lubił ludzi bez względu na narodowość, uwielbiał przyrodę, kochał swój zawód i z ogromnym entuzjazmem dążył do poznania podzwrotnikowej krainy. O zmroku nieraz godzinami przesiadywał ze mną, wypytując o najdrobniejsze szczegóły z życia osadnika brazylijskiego, które go tak potężnie pociągało. Żałowaliśmy też obadwaj, że w Rio drogi nasze rozchodzą się. Artysta dążył do Sâo Bento, gdzie mieszkali jego krewni, i tam zamierzał rozpocząć swą pracę. Na miejsce odjeżdżających pasażerów zjawiali się inni z okrętów, które z Rio wracały do Europy. Wśród nowoprzybyłych zauważyłem również i Polaków: pierwsze twarze polskie od czasu wyjazdu z Berlina. Po przełamaniu lodów — zwykła w takich razach gawęda: a dokąd? a poco? a do kogo?
Rzecz szczególna! Ludzie innych narodowości mają zawsze jasno wytknięty, dokład-