Strona:PL Tadeusz Chrostowski-Parana.pdf/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tały młode drzewka, gdzie niegdzie olbrzymie drzewo zawisło w powietrzu na lianach, które pod niezmiernym ciężarem usuwały się i rwały zwolna, poczem następował upadek ze straszliwym łoskotem. Nie było dziś bezpiecznie chodzić po lesie! Nadto wszystkie przejścia były zatarasowane, a gdym przedzierał się przez gęstwinę, obfita rosa zlewała mię od stóp do głowy. To też nie zabawiwszy tu długo, wracałem pośpiesznie przemoknięty do nitki, by osuszyć się u ogniska.
Słońce wskazywało już południe, gdy doleciał mię dawno niesłyszany odgłos klaskania — to posłaniec z Antonio Olyntho oznajmiał swoje przybycie. Wybiegłem na spotkanie, przyprowadziłem go do namiotu i posadziłem u ogniska, by pokrzepił się „chimaronem“, poczem ze zrozumiałą niecierpliwością rozerwałem kopertę przyniesionego listu.
Dziwne wieści! wprost nie do wiary! Oto, co pisał znajomy:
„Staruszka Europa zabawia się w wojnę. Francja i Niemcy wzięły się już za łby. Rosja i Austrja gotują się do walki. Zupełnie możliwe, że pożar wojenny ogarnie też Anglję i Włochy. Niech pan przyjeżdża natychmiast: ważne sprawy muszą być niezwłocznie omówione.“
Sam ten dźwięk „wojna“ posiada jakiś dziwny, magiczny urok. Działa, jak odległy