Strona:PL Tadeusz Chrostowski-Parana.pdf/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

towała życie nieruchoma jego postawa i słaby wzrok zwierząt.
Pewnego razu, polując z towarzyszem, usłyszeliśmy w puszczy straszny łoskot. Ziemia drżała, bór jęczał, rozlegał się trzask łamanych krzewów: pędziło ku nam olbrzymie stado dzików. Nie mając zbytniego zaufania do swych zdolności akrobatycznych, wcisnąłem się między kanciaste odnogi olbrzymiego pnia imbui i, przygotowawszy broń, obserwowałem zachowanie się towarzysza. Jemu widocznie taka kryjówka nie wydała się bezpieczną, gdyż wyprawiał nadzwyczajne skoki, aby dostać się na drzewo, aż wreszcie, w najkrytyczniejszym momencie, objąwszy rękami i nogami pień jakiegoś cieniutkiego drzewka, począł się drapać na nie, a drzewko pod jego ciężarem gięło się i groziło upadkiem. Nadzwyczajny komizm tej scenki wziął górę nawet nad strachem.
A tymczasem burza zbliżała się szybko: tuż przed nami zarośla ugięły się aż do ziemi i w odległości kilkunastu kroków całe morze czarnych grzbietów przemknęło w szalonym pędzie.
Znam oba żyjące w Paranie gatunki: mniejszy, srebrzysty, zwany tatetu (Dicotyles torquatus), który nie łączy się w wielkie stada i trafia się dosyć rzadko, i drugi zwany porco do matto (Dicotyles labiatus.) Ten ostat-