Strona:PL Tadeusz Chrostowski-Parana.pdf/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

drygach. Podbiegłszy do samej mej nogi, zatrzymało się, nie rozumiejąc widocznie grożącego mu niebezpieczeństwa. Po chwili jednak coś je zaniepokoiło: zastrzygło uszkami, zadreptało nerwowo, i wreszcie z jakimś żałosnym okrzykiem błyskawicznie znikło w gęstwinie.
Miałem też raz pocieszną przygodę z malutką małpką, zwaną przez Brazyljan macaquinho[1] (Cebus capucinus). Zapędziwszy się głęboko w las na Chpigâo, usłyszałem gdzieś w dali głośne zawodzenie dziecka. Zaintrygowany poszedłem w kierunku miejsca, skąd płacz ów dochodził, i przekonałem się, że to nie zbłąkane stworzenie ludzkie, które musiałoby znajdować się gdzieś nisko na ziemi, lecz jakiś mieszkaniec leśnych wierzchołków; począłem tedy pilnie rozglądać się wśród gęstwiny i spostrzegłem wreszcie na wierzchołku potężnego pinjora drobną ciemną postać: trzymając się oburącz za głowę i kiwając się jednostajnym miarowym ruchem, mała małpeczka skarżyła się boleśnie leśnym duchom. Chcąc zwrócić uwagę płaczki na moją osobę, zastukałem w pień pinjora. Efekt natychmiastowy: małpeczka opuszcza ręce, chwyta się za gałąź i, zwieszona całem ciałem, rozpatruje bacznie poszycie, aż dostrzega mię wreszcie:

— Ach! to tylko człowiek.

  1. Wym. makakinjo.