Strona:PL Tadeusz Chrostowski-Parana.pdf/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gają się okrzyki, pełne oburzenia i gniewu na śmiałka, wdzierającego się tak brutalnie w ptasie posiadłości. Oburzenie tukanów udziela się innym ptakom: psst — psst — rozlega się inny głos nade mną, zupełnie, jak gdyby ptak wołał do sąsiada: patrz, patrz! To tangar olbrzymi (Cissopis laveriana major), podobny z zabarwienia i długiego ogonka do naszej sroki. Wkrótce zjawia się już cała ich gromada, która atoli, nie przestając wyrażać zdziwienia na widok obcej postaci, zarazem bacznie bada okoliczną roślinność i po chwili z podziwu godną zręcznością i gracją zrywać poczyna dojrzałe jakieś jagódki.
A oto i od ziemi podnosi się opodal jakiś zgiełk: gromada uru (Odontophorus capueira), ptaków kurowatych, obrała sobie legowisko u stóp olbrzymiego cedru, gdzie wygrzebała, na wzór naszych kur, jamki i przygotowywała się właśnie do poobiedniej drzemki, przerwanej mojem nadejściem.
Posuwam się dalej. Z gałązki na gałąź, a później na ziemię z głośnym szelestem spadają przede mną jakieś owoce czy pestki. Wpatruję się w gęstwinę: dyskretnym półgłosem, jak w arystokratycznym salonie, przepiękne papużki (Pionopsitta pileata) prowadzą ożywioną rozmowę, z przedziwną zręcznością, przy pomocy chwytnego dzioba, przesuwając się to niżej to wyżej, z gałęzi na gałąź. Nagle