Strona:PL Tadeusz Chrostowski-Parana.pdf/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tychmiast musi być wojna, i dlatego żyjemy sami w lasach. Nie uprawiamy nic, bo obawiamy się, by nas obcy nie dostrzegli; karmimy się zwierzyną, owocami leśnemi i ziemnemi. Chodzimy nago, bo nie umiemy wyrabiać tkaniny — zresztą powietrze tu jest ciepłe i dobre. W wielkiem poszanowaniu mamy Sapucuhu i Saracurę, gdyż uratowały człowieka, od którego naród nasz pochodzi“.
Tak zakończył swą opowieść stary, o wyniosłej postaci i smętnem wejrzeniu Indjanin, który, uprowadzony niegdyś przez białych, wśród nich już stale przebywał z bojaźni, żeby go swoi nie zamordowali po powrocie.
Wycieczki do Sâo Lourenço niezbyt się udawały, gdyż najczęściej padał deszcz, a wtedy kolekcjonować można jedynie w pobliżu domu. Raz jednak wyprawa udała się znakomicie. Od domu niejakiego Sztala rozpoczynał się gęsty bór odwieczny, przepływała w pewnej odległości rzeczułka, było też kilka stawów, były tu zatem warunki nader sprzyjające dla mych poszukiwań. Jakoż na wstępie zauważyliśmy wędrowną gromadę ptaków.
W Ameryce Południowej ptaki niezawsze trzymają się pojedyńczo lub w stadkach, złożonych z przedstawicieli jednego gatunku. W dziewiczych lasach ptactwo, chcąc ułatwić sobie łowy, łączy się w wielkie gromady, celem wspólnego przeszukiwania zarośli. W gro-