Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński-Pieśń o Rolandzie 077.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ko. W Cienistej Dolinie dopadają ich, prą żywo ku Saragossie, zabijają ich waląc ze szczerego serca. Odcięli ich od gościńca i od dróg co szerszych. Ebro jest przed nimi; woda jest głęboka, straszna, nagła; niemasz łodzi, ani galaru, ani czółna. Poganie modlą się do swego Boga, Terwaganta, poczem rzucają się w wodę; ale nikt ich nie ocali. Ci, którzy noszą hełm i kolczugę, są najciężsi; tonie ich bez liku; inni spływają w dół, najszczęśliwsi napili się tęgo. Wszyscy wreszcie topią się z wielkim lamentem. Francuzi krzyczą: „Na swoje nieszczęście ujrzeliście Rolanda!“

CLXXXI

Kiedy Karol widzi, że poganie wszyscy wyginęli, jedni zabici żelazem a większość potopiona, i jaki wielki łup zebrali jego rycerze, zesiada z konia, godny król, kładzie się na ziemi i dziękuje Bogu. Kiedy się podniósł, słońce zaszło. Cesarz powiada: „Czas rozbić obóz, zapóźno nam wracać do Ronsewal. Konie są zmęczone i zdrożone. Rozkulbaczcie je, zdejmcie im uzdy i dajcie się im popaść na murawie“. Frankowie odpowiadają: „Panie, dobrze mówisz“.

CLXXXII

Cesarz rozbił obóz. Francuzi zsiadają z koni w pustej okolicy. Rozkulbaczają konie, zdejmują im złocone uzdy, puszczają je na łąkę; jest tam obfitość świeżej trawy: to wszystko co im dać mogą. Kto jest bardzo znużony, śpi na ziemi. Tej nocy nie rozstawiono straży.

CLXXXIII

Cesarz leży na łące. Dzielny rycerz ułożył wpodle głowy wielką kopję. Tej nocy nie chciał odłożyć broni; zachował swoją lśniącą kolczugę pięknie przetykaną; nie odpiął hełmu strojnego oprawnemi w złoto kamieniami, ani miecza zwanego Radosnym; nigdy