Strona:PL Szpieg.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzień ręce i nogi piłować, i jenerałowie moskiewscy po tych cytadelach tajemniczych, których męczeństwa płaszcz postrachu okrywa. Był to człowiek lat podpiędziesiąt, z twarzą głupią, bladą, nalaną, przywykły do szerzenia postrachu i swojéj wszechmocności, niewielkiego umysłu, niezbyt nawet przebiegły ale ideał nierozumującego służalca.
Cały jego dzień upływał na badaniach w cytadeli, które gdy obwiniony był mocniéj podejrzanym, a rządowi pilno dowiedzieć się było prawdy, kończyły się zwykle chłostami i katostwem. Jenerał bywał tym exekucyom przytomny, a krzyki nieszczęśliwych wcale już na nim nie robiły wrażenia. Gdy po dniu tak uczciwie spędzonym wracał na łono rodziny na czaj wieczorny, nigdy mu na myśl nie przyszło narzekać na rząd barbarzyński, ale klął tych niegodziwych Polaków co się na dobrodziejstwach moskiewskiego rządu poznać nie umieją. Nie łatwo to było docisnąć się do takiéj matadory (bez kalamburu) ale Presler miał różne stosunki i wychodząc z domu, jakby przeczuciem zabrał ze stołu pieniądze o których żona zapomniała. — Wiedział on dobrze, że po wszystkich moskiewskich większych i mniejszych juryzdykcyach począwszy od stróża aż do jenerała, wszystkim się najuboższy opłacać musi. Pełniąc ohydne obowiązki oprawców ludzie którzy się na nie poświęcili, ciągną zyski i ze strawy więźnia i z niewygód jego i z ostatniéj koszuli i ze wszystkich co doń