Strona:PL Szpieg.djvu/084

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziéj i zaczął niby pytać o Juljana, ale wzrokiem szukał z daleka przechodzącego się ojca. Po jego twarzy, zalęknieniu poznać było można, że nie przychodził darmo. Dowiedziawszy się jednak od matki że Juljana nie było chciał się cofnąć gdy porucznik machinalnie zbliżył się do niego. Chwytając chwilę kiedy matka zdawała się obróconą gdzieindziéj młody człowiek dał znak Preslerowi że chciałby mu coś na osobności powiedzieć. Ale w chwili gdy ten ruch uczynił oczy kobiety pochwyciły go, serce zadrżało, domyśliła się już jakiegoś nieszczęścia które przed nią ukryć chciano, i porwała młodzieńca za rękę ciągnąc go za sobą na środek izby.
— Na Boga! człowiecze, krzyknęła, mów, zaklinam cię, mów, ty coś wiesz! o Juljanie, chcesz coś przedemną utaić, dawałeś znaki jemu! jam matka, jam pierwsza o wszystkiem wiedzieć powinna, ja cię nie puszczę póki mi nie powiesz.
Młody człowiek zawahał się, na widok téj boleści, łzy mu z oczów pociekły. Presler stał osłupiony, tylko wargi i twarz konwulsyjnemi ruchy mu drżały.
Była to chwila strasznego milczenia.
— Nieszczęście! nieszczęście! rzekł nareszcie młody człowiek, słabym drżącym głosem.
Cóż się stało, cóż się stało? Nie zabity? krzyknęła matka.