Strona:PL Szpieg.djvu/079

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nalnie zajmowały się robotą a w głowie marzyły się ciągle, ciągle jedne obrazy przyszłych nieszczęść, które się jéj zdawały nieuniknionemi. Widziała męża to ze stryczkiem na szyi, to z piersią przybitą, córkę swą zamiatającą błoto uliczne, syna z zakrwawioną skronią, żółtym gdzieś na bezdrożu przysypanego piaskiem. Nie umiała się modlić ale gdy boleść bardzo jéj serce ucisnęła, płakała. Płacz to był cichy, prawie spokojny, spadający wielkiemi kroplami, po którym było lżéj na sercu, i znowu powracało to odrętwienie które zwykłym jéj było stanem. W niem pełniła ona machinalnie wszystkie powszednie życia obowiązki myślą będąc gdzieindziéj; podobna do chodzącego posągu bez mowy i czucia. Tylko kroki wracającego do domu Juljana i świeży wesoły głos jego wstrząsały nią i rozbudzały — wracało słowo na usta, czasem uśmiech nawet. Na chwilę stawała się dlań czułą i łagodną istotą, tak jak widok męża obudzał w niéj prawie szał i wściekłość. Obojętniejszą nieco była dla córki chociaż ją także kochała, ale w duszy miała to dziecię zawczasu za stracone, gdy Juljana spodziewała się ocalić i dla tego przywiązywała się doń mocniéj. Było to jedne z tych dziwactw serca niewytłumaczonych, które się często spotykają po świecie; czasem do słabszéj, czasem do silniejszéj istoty czujemy się pociągnieni nieumiejąc wytłómaczyć co nas z nią tajemniczo wiąże. Tego wieczora jak zawsze Preslerowa siedziała przy świécy u roboty, a Rózia obok niéj także z igłą