Strona:PL Szpieg.djvu/061

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wtarzał często: co ma wisieć nie utonie, a co ma żyć tego robaki nie zjedzą. W sprawie krajowéj postępował sobie prawie zuchwale, ale mu się bardzo szczęśliwie udawało. Gdy drudzy najzabawniejszemi otaczali się ostrożnościami, on ledwie niezbędne zachowywał. Chociaż w chwili, o któréj mowa, wybuch zdawał się jeszcze daleki, młodzież jednakże gorzała chęcią przysposobienia się do niego, wyrywano sobie i przepisywano książeczki o mustrze piechoty, jazdy, kosynierów, o wojnie partyzanckiéj, jeszcześmy jednego karabina nie mieli gdy drewnianemi strzelbami młódź się po pustych kątach robić bronią uczyła. Naturalnie do tych mustr pokątnych, do tych potajemnych prelekcyj, Zagrzeba był używany jako nauczyciel i pomocnik, ale stary, liczbie swych uczniów coraz rosnącéj i ich natarczywości wystarczyć nie mógł. Szukał sobie pomocników i przy pierwszém spotkaniu z Preslerem umyślił go zbadać i użyć do wyręczenia siebie. Wprawdzie nie bardzo za nim przemawiało to, że był z wojska wypędzony, lecz pułkownik nie dobrze sobie przypominał przyczynę téj kary, zdawało mu się że to było jakieś małe przestępstwo, które zbyt surowo ukarano. O ludzi było ciężko, brał więc pierwszego jakiego pod ręką znalazł.
Presler jeszcze się nie domyślał do czego mógł być użytym, ale jakiemś przeczuciem grał przed pułkownikiem rolę wielkiego patryoty. Poczciwy stary nie posądzał nigdy i nikogo o kłamanie tego uczucia, zdawało mu się że niepodobieństwem jest aby można podobne świętokradztwo popełnić. Nie zwierzając się więc jeszcze całkowicie Preslerowi, dał mu tylko do zrozumienia że go do czegoś użyć może w sprawie ogólnéj. — W pierwszéj