Strona:PL Swinburne - Atalanta w Kalydonie.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Swarliwi bracia twoi rozkazali
Ponieść łeb dzika i potworną skórę
Do Kalydonu jako święte dziwo.
Wielu za nimi poszło, ale syn twój
Olbrzymią dłonią schwycił ciężar szczeci
I tę obwisłą i chrzęszczącą kupę
Pod stopy rzucił niewieście, mówiący:
Twój to, dziewico, łup, nie mój: twa ręka
Zżęła ten owoc dla ciebie i wszelką
Cześć tę oddaje ci bóstwo!... A ona
Wraz się rozśmiała na to: — tak, gdy z świętą
Nocą się zejdzie świt, widzą niebiosa,
Jako pobladłe wargi i dziewicze
Powieki słońca zczerwienia łagodny,
Rozwierający je uśmiech; jak piersi
Nocy i ranka falują owocnie,
Oblane światłem jaśniejących godzin,
Jak falujący, dziewiczy blask włosów
Barwi obłoki, tak się ona śmiała
Z czystego serca, łagodnem oblana
Światłem po włosy splecione; różowa,
Jako poranek, chłodna, złota, boska,
Czysta o czystych uściech, tak się śmiała
Śmiechem łagodnym, poważnym. W spokoju
Stanęli wszyscy, gdy szła wzdłuż ich rzędu,
Wtem jeden krzyknął: Czyż z podniesionemi
Nie będzie szydził wargami wszelaki
Człek arkadyjski, widząc, jak nam dzisiaj