Strona:PL Swinburne - Atalanta w Kalydonie.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


CHÓR. Koniec już nadszedł, koniec; bóg to sprawił.

ALTEA. Ogień-ci jestem, płonę; strzeż się ognia.

CHÓR. Dom się już wali, wali — nie wytrzyma.

ALTEA. Biada, kto dom ten nadwerężył; zdawna
Bicz dom ten smagał, dziś go tnie siekiera.

CHÓR. Nie było strasznych trzęsień ziemi
I nie szalały głębie morza,
Ni przeczuciami śmiertelnemi
Nie dręczył sen narodzin łoża;
Świat pasa swego złowieszczemi
Nie rozpiął dłońmi w nocnej mroczy;
Uszu nam grzmot nie szarpał srogi,
W błyskach nie gasły ludzkie oczy,
Gdy Dola, matka żądz i trwogi,
Prawo łez wniosła nam na drogi.
Ciała i nazwy pozbawiona,
Płomię bez ojca, wystrzeliła
Niespodziewanie z nocy łona
W dniach, które więzi już mogiła.
Naokół, gdy zabłysła ona,
Niebo rozdźwiękło, jak cymbały,
Obłoki, gwiazdy, śniegi, grzmoty,
Życiem dyszący bezmiar cały,
Przestworza, pełne stad namioty,
Wicher wyjący, ogień złoty —