Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/911

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie będę pani wcale groził; ale proszę pamiętać o jednej rzeczy, że czas pobłażania już minął, i dlatego, kiedy mi wypadnie ruszyć w podróż, a chwila ta jest może bliższa, niżeli się pani spodziewa, uprzedzę panią na tydzień naprzód, ażebyś miała czas porobić potrzebne przygotowania, i, chętnie czy niechętnie, gdy konie pocztowe staną u powozu, będziesz musiała pojechać.
Pani de Luceval uśmiechnęła się ironicznie.
— A jeżeli nie, wtedy udaje się do komisarza, który krzyknie na żonę: w imię prawa, ruszaj za mężem.
— Tak jest, śmiej się pani, w imię prawa! czujesz to przecież, że są pewne rękojmie, dla rzeczy tak poważnej, tak świętej, jaką jest małżeństwo. Zresztą, upodobania, szczęście, spokój uczciwego człowieka nie mogą zależeć od kaprysu zepsutego dziecka.
— Kaprysu! to rzecz ciekawa. Ja nienawidzę podróży, najmniejsze utrudzenie jest dla mnie nieznośne, a ponieważ panu podoba się iść za tradycjami Żyda tułacza, miałabym być zniewoloną gonić za panem?
— Tak mościa pani, i dowiodę ci, że...
— Panie de Luceval, ja nie cierpię sprzeczek, bo to prawdziwa praca, i to jedna z najnudniejszych. Ale teraz krótko mówiąc, oznajmiam, że towarzyszyć panu nie będę gdybyś miał jechać tylko do Saint-Cloud; zobaczy pan czy postanowienia mego dotrzymam.
I Florencja utonęła znowu w swoim fotelu, założyła swoje drobne nóżki jednę na drugą, opuściła ręce na poręcze krzesła, przechyliła w tył głowę i przymknęła w połowie oczy, jak gdyby chciała wypocząć po ciężkich trudach.
— Nie, moja pani — zawołał de Luceval — tak nie będzie, nie zniosę tego pogardliwego milczenia.
Pomimo wszystkich usiłowań, mąż Florencji nie wymógł już na niej ani jednego słowa. Zwątpiwszy nareszcie, ażeby mógł przerwać to uporczywe milczenie, wyszedł z największym gniewem z pokoju.