Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Barbancon niewyczerpanem źródłem rozmaitych tajemniczych opowieści; bardzo chętnie rozwodziła się nad przypadkiem jakiejś młodej zamaskowanej osoby, która przy pomocy akuszerki tajemnie wydała na świat śliczną dziewczynkę, którą potem pani Barbancon około dwóch lat pielęgnowała; później przybył jakiś nieznajomy, po odbiór dzecięcia.
W cztery czy pięć lat po tem pamiętnem zdarzeniu, pani Barbancon opuściła akuszerkę i podejmowała się obowiązków gospodyni lub pielęgniarki chorych.
Właśnie w tym czasie komendant Bernard, któremu dawne rany otworzyły się i sprawiały dotkliwe boleści, potrzebował takiej osoby. Troskliwość pani Barbancon ujęła go tak dalece, że pierwszy uczynił jej propozycję, ażeby przyjęła służbę u niego.
— Będzie to dla ciebie prawdziwy dom inwalidów, mamo Barbancon — rzekł do niej weteran — nie jestem ja bardzo zły, i będziemy spokojnie i zgodnie żyli z sobą.
Pani Barbancon przystała jak najchętniej na tę propozycję, pozyskała zaufanie pana komendanta i powoli ze sługi zamieniła się w samowładną panią.
Rzeczywiście, widząc, z jaką anielską cierpliwością znosił on tyranję swojej gospodyni, możnaby uważać starego marynarza raczej za jakiego spokojnego kapitalistę, nie za jednego z najodważniejszych żołnierzy cesarstwa. Komendant Bernard namiętnie lubił ogrodnictwo; główne swoje staranie obracał na pielęgnowanie małej altany, którą własnoręcznie urządził, i otoczył dzikiem winem, chmielem i powojem. W niej to najmilej przesiadywał po swoim skromnym obiadku, paląc fajkę, rozmyślając o odbytych kampanjach i dawnych towarzyszach broni. Altana ta stanowiła zarazem granicę posiadłości komendanta: gdyż pomimo szczupłości ogrodu, był on jednak podzielony na dwie części.
Jedna część była poruczona staranności pani Barbancon, i celem jej był: pożytek; druga, której zarząd, wete-