Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/422

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A teraz już ci się tu nie podoba? O, byłaby to niewdzięczność.
— Nie, nie, ten mały ubogi pokoik zawsze mi jest drogim — odpowiedziała Herminja z zapałem, gdyż pomyślała w tej chwili, że w nim po raz pierwszy i ostatni może ujrzała Geralda.
— Ah! oto jest fortepian, na którym, jak mi mówiono, grasz tak po mistrzowsku. O! jakby mnie to ucieszyło, gdybym cię mogła usłyszeć.
— Tylko dzisiaj nie żądaj tego ode mnie, Ernestyno, proszę cię o to, rozpłynęłabym się we łzach. Kiedy jestem smutną, muzyka doprowadza mnie do płaczu.
— Tak, pojmuję to, później jednak usłyszę cię, nieprawdaż?
— Przyrzekam ci to.
— Wspomniawszy o muzyce, przypominam sobie — rzekła Ernestyna z mimowolnym przymusem — że tego wieczoru, kiedym siedziała u pani Herbaut obok kilku innych panien, jednia z nich opowiadała, że cię wzywano do pewnej damy, która podobno była bardzo chora.
— Prawda — odpowiedziała Herminja smutno, starając, się przynajmniej we wspomnieniu o matce znaleźć ucieczkę przed swemi bolesnemi myślami. — Tak jest, a dama ta była taż sama, o której ci wspomniałam na wieczorze u pani Herbaut, że miała córkę twego imienia.
— Czy to prawda, że cierpienia tej damy zmniejszały się, kiedy cię słyszała grającą?
— Niekiedy zapominała o nich; ale niestety! ulga ta nie zdołała jej ocalić.
— Jakąż to tkliwą troskliwość musiałaś, Herminjo, przy twojej dobroci serca okazywać tej biednej damie!
— Widzisz, Ernestyno, bo też jej położenie było tak dziwne, tak bolesne, umierać, będąc jeszcze młodą, i z niepokojem o los ukochanej córki!
— To ona ci opowiadała o swojej córce, Herminjo?
— Biedna matka! Jej córka była celem ciągłych i ostat-