Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Dobrze, mój chłopcze — rzekł weteran — lecz jakże to zrobić?
— Wytłumacz się, Oliwierze.
— Czy nie masz chęci do małżeństwa?
— Nie.
— Nie widziałeś jeszcze nigdy panny de Beaumesnil?
— Nigdy.
— Więc jej kochać nie możesz, to jest rzecz naturalna. Ale któż może wiedzieć, czy jej nie pokochasz skoro ją zobaczysz? Życie kawalerskie lubisz nad wszystko, wiem. Lecz czemużby panna de Beaumesnil nie mogła w tobie obudzić chęci do ożenienia się?
— Prawda, słusznie mówisz, Oliwierze — wtrącił weteran — musi pan pierwej zobaczyć pannę, zanim odmówisz małżeństwa, a może, jak mówi Oliwier, obudzi się w panu skłonność do zmiany stanu?
— Niepodobna, mój komendancie; skłonności tej narzucić sobie nie można — rzekł Gerald wesoło — ona już we krwi się znajduje. Człowiek rodzi się na męża, równie jak się rodzi ślepym lub kulawym; zresztą zachodzi tu jeszcze jeden wzgląd, najważniejszy ze wszystkich, o którym dopiero teraz pomyślałem; wszakże to idzie o najbogatszą kobietę we Francji.
— Dobrze! — powiedział Oliwier — i cóż to znaczy?
— To znaczy bardzo wiele — dodał Gerald — gdyż, przypuszczając, że panna de Beaumesnil spodoba mi się nadzwyczajnie, że się w niej szalenie zakocham, że ona będzie podzielać moją miłość, dobrze; ale ona mi przyniesie majątek niemal królewski, a ja, ja nic nie mam, gdyż moje nędzne dwanaście tysęcy franków dochodu są jak kropla wody w oceanie miljonów panny de Beaumesnil; otóż cóż pan o tem myślisz, mój komendancie? Nie jestże to poniżającem zaślubić kobietę, która ci wszystko daje, kiedy tymczasem sam nic nie masz; i chociażby miłość twoja była najszczerszą, czy nie zdaje się wtedy, jakoby się człowiek tylko z chciwości ożenił? Słuchaj pan, co