Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dziesz ją poniżał, co będzie jeszcze większem nieszczęściem, jakie tej nieszczęśliwej istocie zagraża.
Młody książę pochylił głowę i nic na to nie odpowiedział.
— Widzisz tedy, panie Geraldzie — rzekł dalej komendant — prosiłeś pan, abyśmy byli szczerzy, jesteśmy też nimi, ponieważ pana serdecznie kochamy.
— Nie wątpiłem nigdy o szczerości pana, mój komendancie, i dlatego też muszę dla usprawiedliwienia mego wyznać, że tym razem powodowany byłem nietyle chęcią zadośćuczynienia woli mej matki, ale inne jeszcze uczucie mną kierowało, a ja uważam to uczucie za szlachetne. Wszakże przypominasz sobie, Oliwierze, że mówiłem ci kiedyś o naszym szkolnym koledze, Macreuse?
— O tym niegodziwym łotrze, który młodym pisklętom oczy szpilką wykłuwał — zawołał weteran, którego ta okoliczność najbardziej uderzyła — o tym obłudniku, który teraz udaje pobożnisia?
— O tym samym, mój komendancie; otóż, człowiek ten staje także w rzędzie ubiegających się o rękę panny de Beaumesnil.
— Macreuse! — zawołał Oliwier. — Ah! biedne dziewczę; ale on zapewne nie ma żadnej nadziei, nieprawdaż Geraldzie?
— Moja matka mówi wprawdzie, że nie; lecz ja obawiam się, że przeciwnie, gdyż wielu ludzi ze znakomitym wpływem popiera i dźwiga go wszelkiemi siłami.
— Takiemu łotrowi miałoby się udać! — rzekł weteran — toby było prawdziwe nieszczęście.
— To właśnie mnie oburzyło, równie jak pana, mój komendancie, postanowiłem, będąc już nieco wzruszony zmartwieniem mej matki, starać się o rękę panny de Beaumesnil, choćby tylko dlatego, ażeby przeszkodzić temu nędznemu Macreusowi.
— Ale w takim razie, panie Geraldzie — rzekł weteran — zastanowiłeś się pewnie nad tem z całą rozwagą,