Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Teraz, kochanko moja, miej odwagę i bądź spokojna; bezwątpienia, jest to okropne, niewynagrodzone nieszczęście, być sierotą; ale dlatego właśnie, że to nieszczęście zmienionem być nie może, musisz zadać sobie gwałt, powiedzieć sobie, że przynajmniej pozostali ci przyjaciele, i przywiązani krewni, oraz, że jeżeli przeszłość jest smutną, przyszłość za to czeka cię jak najświetniejsza.
W chwili kiedy pani de Rochaigue pocieszała sierotę w ten sposób, ktoś ostrożnie zapukał do drzwi.
— Kto tam? — zapytała baronowa.
— Marszałek dworu panny de Beaumesnil — odpowiedziano za drzwiami — który prosi o pozwolenie rzucenia się do jej stopy.
Ernestyna uczyniła znak wielkiego zdziwienia, lecz baronowa rzekła ze śmiechem:
— Jest to tylko żart pana de La Rochaigue, który pragnie złożyć ci swoje uszanowanie.
Panna de Beaumesnil usiłowała również uśmiechnąć się, poczem baronowa zawołała głośno:
— Wejdź pan, mości marszałku, wejdź pan.
Po tych słowach baron wszedł do salonu, pokazując więcej jak kiedykolwiek swoje długie zęby, zupełnie teraz odkryte uśmiechem zadowolenia, jakie powyższy żart w nim obudził; ukłoniwszy się grzecznie Ernestynie, pocałował ją w rękę i powiedział.
— Czy moja godna, ubóstwiana pupilka zawsze jeszcze jest ze mnie zadowolona, czy usługa jej jest doskonała, czy mieszkanie swoje znajduje odpowiedniem, czy nie znalazła w niem jakich niedogodności, czy ludzie jej nie zasługują na jaką naganę?
— Jest mi tu bardzo dobrze, panie, za nadto dobrze — odpowiedziała Ernestyna — gdyż to wspaniałe mieszkanie dla mnie jednej... jest...
— Nic nie jest zbyt pięknem, powabna pupilko — rzekł