Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nowa — pytam się ciebie, do czegóż ci ta piękna postać, jeżeli z niej nie zrobisz lepszego użytku, do czego ta powabna twarzyczka, do czego te delikatne rysy, na które tak miło jest patrzeć, jeżeli pochylać będziesz zawsze głowę?
— Pani — rzekła sierota, niemniej zmieszana, światowemi pochwałami baronowej, jak mistycznemi kadzidłami świętoszki.
— O! to jeszcze nie wszystko — dodała pani de La Rochaigue z uprzejmą wesołością — muszę się także bardzo, o! bardzo wykłócić z tą zacną panią Lainé; ty masz prześliczne włosy, i wyglądałabyś jeszcze nierównie lepiej z długiemi lokami... Twój sposób trzymania głowy jest tak naturalny i szlachetny (ma się rozumieć kiedy ją prosto trzymasz), że długie loki będą ci, kochana Ernestyno, nadzwyczajnie do twarzy.
— Zawsze byłam czesaną jak teraz, nie myślałam więc o zaprowadzeniu jakiej zmiany, gdyż przyznam się pani, jest to dla mnie rzeczą dosyć obojętną.
— I z tego powodu muszę cię jeszcze wyłajać, moję dziecię (widzisz, że ja dzisiaj nie skończę) powinnaś być trochę zalotną, nawet bardzo zalotną, albo raczej ja będę taką za ciebie. Jestem bowiem tak dumną z mojej powabnej wychowanki, że pragnęłabym, ażeby zaćmiła wszystkie najbogatsze kobiety.
— Pani, tak zarozumiałą nigdy być nie mogę — odpowiedziała Ernestyna z łagodnym uśmiechem.
— Owszem, życzyłabym sobie, ażebyś miała taką pretensję — mówiła baronowa śmiejąc się — gdyż, jeżeli nie przystaniesz na to, w takim razie ja będę się musiała do niej uciec. Słowem, pragnę, ażeby cię uważano za najpiękniejszą, za najmodniejszą z młodych kobiet; powiedziawszy między nami, — znam cię dopiero od wczoraj, moje piękne dziecię. Lecz kilka słów twoich, niektóre drobnostki, jakie w tobie odkryłam, zrodziły we mnie to przekonanie,