Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1837

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rady i nie kompromituj swego talentu, podejmując się przeprowadzić rzecz niemożliwą.
— Proszę mi dać tylko pół godziny, wielmożny panie.
— Ale to się na nic nie zda.
— Zda się na to, aby przyrządzić panu wyborne śniadanie, które doda jeszcze lepszego apetytu do obiadu.
— To niemożliwe; pan postradał zmysły.
— Proszę spróbować, wielmożny panie, wszak pan przy tem nic nie ryzykuje.
— Musiałbyś chyba być czarodziejem.
— Może nim jestem — odparł kucharz ze szczególnym uśmiechem.
— Dobrze, niech więc pana spotka kara za jego zarozumiałość — zawołał Don Diego, dzwoniąc gwałtownie. — Jeżeli się pan będzie musiał upokorzyć, jeżeli będziesz zmuszony przyznać się, że jesteś niezdolny zadość uczynić wymaganiom moim, to tylko sam sobie będziesz winien, żeś stracił reputację. Proszę się zatem mieć na baczności.
— Będzie pan jadł — odparł artysta sztuki gastronomicznej — będzie pan jadł i to dużo i z największym apetytem.
W tej chwili, gdy kucharz tak się przechwalał, wszedł służący przywołany odgłosem dzwonka.
— Pablo — mówił do niego kanonik — otwórz temu panu kuchnię i nakryj dla mnie. Sprawiedliwości musi się stać zadość.
— Ale, wielmożny panie, dziś rano...
— Rób to, co ci rozkazuję i zaprowadź tego pana do kuchni, a jeżeli będzie potrzebował pomocy, to mu ją dać.
— Ja nikogo nie potrzebuję; mam ten zwyczaj, że sam pracuję w laboratorjum. Nawet będę prosił o pozwolenie, abym się mógł zamknąć.
— Na wszystko się zgadzam, mój kochany, niech będę potępiony, jeżeli zjem chociaż jeden kąsek z tego, co