Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1770

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ale, Segoffinie — rzekła pani Robertowa ciągle jeszcze niespokojna — ręczysz mi wszakże, iż niema niebezpieczeństwa?
— Najmniejszego, spuść się na mnie.
— Czyżby nie można odroczyć tej rozmowy?
— Dlaczego? — odpowiedział stary sługa głosem bardzo wzruszonym. — Ah! bo widzisz... nie daleko stąd... jest ktoś... co liczy każdą godzinę... każdą minutę.
— Co mówisz? — zawołała Zuzanna — czyby to był pan Cloarek?
— Mówiłem ci — odrzekł Segoffin, nie odpowiadając na to pytanie — mówiłem ci, że niedaleko stąd jest ktoś, co oczekuje życia lub śmierci.
— Wielki Boże! powtórzył także Onezym — życia lub śmierci!
— Albo raczej nadziei lub rozpaczy — odpowiedział Segoffin uroczystym głosem — a nadzieja ta lub rozpacz zależeć będą od przeczytania tego listu, dlatego to, Zuzanno, żądam od twego siostrzeńca, ażeby zebrał wszystkie swoje siły i zszedł do salonu, gdyż jeżeli mam wszystko powiedzieć — dodał Segoffin głosem coraz więcej wzruszonym — nim godzina czasu upłynie, los pana Iwona... będzie rozstrzygnięty.
— Po przeczytaniu tego listu? — zapytała Zuzanna ze zdziwieniem i niespokojnością.
— Tak jest — odpowiedział Segoffin z drżeniem — a list ten ma przeczytać pannie Sabinie pan Onezym w mojej i twojej obecności, Zuzanno, ponieważ pan Iwon polecił mi udzielić wam niektórych objaśnień. A więc, pójdźmy, panie Onezymie, uspokój się pan, bądź odważny. Panna już jest zawiadomiona, co się stało, odstać się nic może... co ma być, to będzie. Ty Zuzanno, idź do panny i poczekaj na nas, pomogę twemu siostrzeńcowi ubrać się.
W dziesięć minut potem, Onezym, który był nadzwyczaj osłabiony, opierając się na ramieniu Segoffina, wszedł do salonu, gdzie go oczekiwała Sabina.