Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1759

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— O! mój Boże! przecież tej nieszczęsnej nocy?
— Przybył do domu, został nawet raniony, ale lekko.
— A potem?
— Nie widziano go już wcale.
— Ale dlaczegóż on nie został przy córce? to niepojęte! ona musi być bardzo niespokojna.
— Jest bardzo smutną, to prawda — odpowiedziała ochmistrzyni zmieszana.
— A ten krwawy napad, te przerażające, niepojęte słowa, wychodzące z ust panny Sabiny, które zdaje mi się, że słyszę jeszcze, jak gdyby we śnie okropnym, kiedy czułem, że życie razem z krwią moją uchodziło. O! mów, mów, są bowiem rzeczy, które rozum mój mieszają. Jakto! pytam się jeszcze. Pana Cloarek niema tutaj, niema go przy jego córce?
— Moje biedne dziecię, ja tylko z przykrością ulegam twemu życzeniu, ale w takiem wzruszeniu, w jakiem cię widzę, wszelka odmowa z mej strony byłaby może niebezpieczna.
— O! tak, bardzo niebezpieczna.
— Wierzę ci, posłuchaj mnie zatem. Powtarzam ci wszakże, bądź mężny, gdyż, niestety, rany duszy są częstokroć dolegliwsze od ran ciała, a biedna panna Sabina i jej ojciec, szczególniej na duszy, na sercu zranionymi zostali.
— Widzisz, kochana ciotko, że jestem spokojny, będę więc mężny.
— Przypominasz sobie, że po obiedzie tego nieszczęsnego dnia, pan Cloarek, który bez naszej wiedzy oddalił się z domu i pojechał do Hawru, przysłał z tegoż miasta umyślnego posłańca do swej córki, zalecając jej, ażeby była spokojna; gdyż interes jakiś, jej samej dotyczący, miał go jeszcze przez cały wieczór zatrzymać. Wszakże to sobie przypominasz, nieprawdaż?
— Tak jest — odpowiedział Onezym z westchnieniem — panna Sabina myślała nawet przez chwilę, że