Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Tak, dobrze, kochana matko, doskonale! zamiast pchnięcia szpadą, któregoby mi pewno odmówił, sprowadzę przynajmniej żółtaczkę na niego.
— Geraldzie, zaklinam cię, rozmówimy się rozsądnie.
— Słucham cię.
— Ponieważ przystajesz na moje żądanie, trzeba zatem koniecznie, ażebyś jak można najprędzej zobaczył pannę de Beaumesnil.
— Dobrze.
— To pierwsze spotkanie jest, jak się zapewne domyślasz, nadzwyczajnie ważne.
— Doprawdy?
— Bezwątpienia, dlatego też mówiłam dzisiaj rano bardzo obszernie w tym przedmiocie z paniami de Mirecourt i de La Rochaigue; posłuchaj więc, co uważamy, według tego jak pani de La Rochaigue z charakteru młodej de Beaumesnil wnosi, najwłaściwszem. Możesz sam osądzić, Geraldzie.
— Słucham, kochana matko.
— Na nieszczęście, uznałyśmy za niepodobieństwo przedstawienia cię jako człowieka poważnego i porządnego.
— I postąpiłyście panie, bardzo sprawiedliwie, bo zbyt prędko musiałybyście ogłosić zupełnie przeciwny wyrok.
— Przygotowane jesteśmy na wszelkie oszczerstwa, jakie lekkomyślność twojego postępowania zdaje się usprawiedliwiać, mój biedny Geraldzie, ale kiedy już inaczej być nie może, przeto powinniśmy usiłować, wszystko, coby przeciw tobie mówiło, obracać na twoją korzyść.
— Tylko matki mogą być tak zręcznymi dyplomatkami.
— Szczęściem, panna de Beaumesnil, jak mówiła pani de La Rochaigue, która wczoraj wieczorem z nią rozmawiała (a nietrudno jest ocenić szesnastoletnią dziewczynę), szczęściem, mówię, Ernestyna de Beaumesnil zdaje się mieć wielkie upodobanie w przepychu, zabawach i wykwintności; postanowiłyśmy zatem, że pierwszy raz powi-